Dzisiaj w ramach Stefci robótkowego cyklu mamy dla Was zamiast kursu relację z The Knitting and Stitching Shows 2012, czyli imprezy craftowej organizowanej w Londynie:
Cztery dni oglądania, podziwiania, dotykania, warsztatów, zakupów, rozmów… Po tych dniach padłam jak betka:)
Zeszłoroczny craftshow scrapbookingowy w Aleksandra Palace zajmował
tylko jedną salę i jeden dzień wystarczył mi na ogarnięcie wszystkiego,
ale tegoroczny show… zrobił na mnie wrażenie. Mogę go określić numer 1.
Otworzyli cały pałac: 3 wielkie sale, korytarz, strefy z jedzeniem,
sala na warsztaty, pokaz mody. Na jednym ze zdjęć pokazany jest cały
rozkład. Po prostu wielkie show, z wielką ilością sklepów, miejscem na
relaks, na wystawy, warsztaty.
Co mnie zaskoczyło to misz masz technik, do wyboru do koloru. Od
szycia po tkactwo. Tu zaznaczę, że miałam kolczyki frywolitkowe od Gosi 2koty i robiły furorę, wszyscy podziwiali i pytali kto robił:) Wielkie dzięki Gosia za prezent, wiedziałam że będzie hitem:)
W trakcie tych dni podglądnęłąm chyba wszystkie techniki:) Od
frywolitki, szycie, malowanie, batiku, koronki klockowej, szydełkowania,
haftów przeróżnego rodzaju, tkactwa…. Oglądałam książki, gazety, prace
sklepów. Miód, malina na moja duszę:)
Pierwszy dzień był rozeznaniem co gdzie, kiedy i udział w warsztacie.
A i lekki szok z zobaczenia swojej pracy na wystawie i swoje nazwisko:)
W trakcie show była wystawa wioski wykonanej na drutach. Wysłałam swój
domek, a raczej arkę Noego z wielkim wahaniem, bo po raz pierwszy
zmieniałam kolory włóczki i wogóle – ja i druty? jakiś absurd:) Moja
Mama zawsze robiła na drutach, a ja raczej preferowałam szydełko. Druty
były mi można powiedzieć obce, ale stwierdziłam, że czas spróbować,
nauczyć się czegoś nowego co Mama tyle razy próbowała mi wpoić:)
Podeszłam do tego ambitnie:) W zgłoszeniu było zaznaczone, że nie
wszystkie prace mogą być wystawione. Pomimo tego zrobiłam i wysłałam i
jakimś cudem znalazł się mój dom na planszy, a do tego a liście
uczestników, jestem jako pierwsza. Dziękuję mamie za imię na “A”:) To
jest mój mały powód do dumy, że mogę zrobić wiele:) Nie wyobrażam sobie
miny mojej mamy jak zobaczy zdjęcie:) Będzie w szoku:)
W drugi dzień wzięłam udział w warsztacie, małe zakupy i poznałam
super Polki:) Poznałam Olę, która wystawiła swoje wyroby filcowane do
sprzedaży. Ola
mieszka już w Irlandii od jakiegoś czasu. Miło zobaczyć polskie
nazwisko i chwilę pogadać:) Poznałam również dwie, zakręcone na punkcie
szycia i nie tylko, dziewczyny z którymi spędziłam cały dzień. Pracują
one w dużych domach mody w Londynie jako krawcowe, dlatego miałyśmy
sobie wiele do poopowiadania:)
Był to super dzień, pełen emocji, wymiany informacji i pozytywnych
wibracji. To wszystko potwierdza moją decyzję postawienia swojej
“kariery” na to co lubię:) Gdy spotyka się takich ludzi świat wydaje się
lepszy, człowiek czuje się jakby dostał pozytywnego kopa:)
Trzeci i czwarty dzień to warsztaty, oglądanie wystaw, zrobienie na
drutach czekoladkę, cukierka oraz bunting pod okiem nauczycieli m.in.
holenderki Cybele z organizacji Hand Knitting.
Miałam przyjemność oglądnąć pokaz mody swetrów i akcesoriów robionych
na drutach. Nakręciłam oczywiście krótki film z tego do oglądnięcia w
albumie picassa poniżej.
W trakcie show ponownie spotkałam MrX Stitc i Emily Peacock.
Do oglądania było wiele, że nie zrobiłam wielu zdjęć, bo byłam
skupiona na oglądaniu, podglądaniu wielu technik, obrazów… Więc
wybaczcie za małą ilość zdjęć.
- Stefcia
3 komentarze:
W jakich dniach to było, albo jeszcze lepiej w jakich będzie w przyszłym roku, czy już wiadomo?
Widać, że bawiłaś się super :) następnym razem jedziemy w Tobą!
Jeszcze nie wiadomo kiedy będzie:(
Bawiłam się, wyedukowałam, wydałam kasiorę i odwiedziłam znajomych:) Lubię takie wyjazdy:)
Prześlij komentarz