Kalendarz w końcu zobowiązuje :) Jednak chyba nie tym razem.
Nagromadziło mi się rozmaitych ścinków filcu, polaru i innych milusich tkanin. Kiedy przestała się domykać przeznaczona na nie torba wymyśliłam krasnala. Jesiennego krasnala. Jego kolorystyka wynika nie tyle z bliskości dyniowego święta, co z pozostałości polarowego szalika w dyniowym kolorze. Oprócz niego wykorzystałam kawałki dawno temu pociętego płaszcza (szary flausz), a do wypełenienia resztki kulki silikonowej z poduszki. Wpakowałam do środka też wszystkie ścinki pozostałe po krojeniu skrzata. Tylko broda jest z super nowego sznurka :)
Mistrzynią w szyciu z filcu jest Gosia Sokołowska, dlatego mój gnom jest tylko bardzo amatorską wersją jesiennej ozdoby :)
Wybrałam najprostszy możliwy krój skrzata, bez odnóży, za to z imponująca brodą. Trochę go przekształciłam i skorzystałam z internetowego pomysłu na dopasowanie czapki.
Poniżej skrócona relacja z powstawania gnomka. Wszystkie elementy zszywałam ręcznie. Ciekawa rzecz, że szycie ręczne czasem mnie relaksuje, a czasem irytuje. Tym razem to był relaks :)
Na koniec gnomek dostał jeszcze maleńką dynię oraz jesienne listki.
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam jesiennie
Ola Wu
Ale słodki! O przepraszam, straszny miał być :)
OdpowiedzUsuńTak Aniu, pogodziłam się z jego "strasznością" :)
OdpowiedzUsuń