Kto już tęskni za możliwością posnucia się wzdłuż bibliotecznych półek? Ja bardzo. Na pocieszkę uszyłam sobie kolejną oprawkę na książkę. Kolejną, bo powstają takie co jakiś czas, lubię biblioteczną książkę odziać w takie ubranko, jest wtedy przez chwilę bardziej moja. I nie muszą wszyscy w pociągu wiedzieć, co czytam. Podobne szyłam też na kalendarze książkowe, by przetrwały cały rok służby.
Okładka uszyta jest z dżinsu i resztek męskiej koszuli. Pełen recykling. Magiczny kwiat malowałam farbami do tkanin.
Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli się spotkać w bibliotece.
Pozdrawiam majowo
Ola Wu
Super! świetne kolory i wykonanie :D
OdpowiedzUsuńNa miejsce spotkań biblioteka jeszcze się nie nadaje, ale samotnie można już książki wymienić.
OdpowiedzUsuńŚliczną okładkę uszyłaś
Dobrze, że się wczoraj do biblioteki nie wybrałam, koleżanka wprowadziła mnie w błąd z tym otwarciem bibliotek, to dopiero od 11.
OdpowiedzUsuńPiękna okładka! <3 Szyłam i malowałam kilka lat temu okładki na notesy i zeszyty (sprawdziły się jako fajne i spersonalizowane prezenty gwiazdkowe i urodzinowe). Oczywiście wszyscy wokół dostali po okładce, a dla siebie nadal nic nie uszyłam. Prawdziwe jest powiedzenie, że szewc bez butów chodzi. ;)
OdpowiedzUsuńFajna sprawa i pomysł… i z "oswajaniem" książki i z jej chronieniem!
OdpowiedzUsuń